Jeżeli jesteśmy świadomi tego, jak duże znaczenie ma rozmowa, to chcielibyśmy komunikować się tak, aby nasze dziecko dobrze zrozumieć, samemu zostać dobrze zrozumianym i jeszcze coś wartościowego w rozmowie wypracować. O czym powinien pamiętać rodzic, jakie umiejętności rozwijać, aby dobrze się porozumiewać?

  

Czas i miejsce mają znaczenie

Po skończeniu szkoły podstawowej Krzysztof chciałby uczyć się w klasie mundurowej pobliskiego technikum. Rodzice chcieliby, aby uczył się w liceum, a dopiero po maturze podjął studia w wybranej wyższej szkole wojskowej. Krzysztof już rozmawiał z kolegami ze swojej paczki, kilku z nich także wybiera się do technikum. Dla Krzysztofa to ma znaczenie. Nie chce uczyć się w szkole, w której nikogo nie zna. Rodzice i Krzysztof ustalili, że w piątek wieczorem usiądą do „rodzinnej narady” i porozmawiają o wyborze szkoły.

W poprzednim artykule (tutaj) pisaliśmy o znaczeniu rozmów inspirowanych codziennymi, zwyczajnymi sytuacjami. Z pozoru błaha wymiana zdań może przerodzić się w rozmowę o sprawach trudnych lub ważnych. Jeżeli dobre codzienne komunikowanie się będzie w naszym życiu obecne, zyskamy szansę na to, aby ewentualne problemy rozwiązywać w zarodku.

Jeżeli jednak jakaś rzecz wymaga szczególnego omówienia, warto zadbać o czas i miejsce. Ważnych rozmów nie powinno się przeprowadzać w biegu i w sytuacji, kiedy nasze myśli są zajęte innymi sprawami. Warto zapewnić im szczególną przestrzeń: wyłączyć komputer lub telewizor, wyciszyć telefon.

W przeprowadzeniu rozmowy na tematy dla obu stron bardzo drażliwe pomaga zmiana przestrzeni spotkania. Porozmawiać można przecież także podczas wspólnego spaceru lub wyjazdu. Nowe miejsce już poprzez sam fakt, że jest nowe, wybija nas z kolein utartego myślenia.

  

Komunikaty „ja”: wspiera czy ogranicza

O komunikatach „ja” czasami myślimy z niechęcią. Obawiamy się, że zamiast po prostu rozmawiać ze swoim dzieckiem, będziemy koncentrować się na budowaniu zdań według sztucznych schematów. Ale stosowanie komunikatów „ja” jest bardzo pomocne: pozwala na uporządkowanie rozmowy, nazwanie swoich uczuć i oczekiwań oraz szybsze dotarcie do istoty problemu.

Istotą komunikatów „ja” jest otwieranie porozumienia poprzez opisywanie siebie: swoich odczuć, emocji i oczekiwań. Jeżeli powiemy: 

„Czuję złość, kiedy zaczynasz odrabiać lekcje o godzinie 21”, 

brzmi to inaczej niż gdy powiemy: 

„Złościsz mnie odrabianiem lekcji po nocach”. 

Nasze: 

„Martwi mnie, że w ciągu dwóch dni wydałaś całe swoje kieszonkowe” 

jest odbierane przez dziecko inaczej niż: 

„Jak zwykle (Ty) nie umiesz gospodarować pieniędzmi, które Ci daję”. 

W komunikatach „ja” nie tylko odnosimy się do swoich własnych uczuć i spostrzeżeń, ale także unikamy pospiesznego oceniania czy krytykowania. Bardzo ważne jest opisywanie tego, co się dzieje (co dostrzegamy), w odniesieniu do faktów („w ciągu dwóch dni”, a nie „jak zwykle”). Komunikaty „ja” są pomoce szczególnie wtedy, kiedy dany problem wzbudza w nas dużo emocji – dzięki nim możemy panować nad eskalacją uczuć, która prowadzi do wzajemnych pretensji i oskarżeń. („Bo Ty…”). Wzajemne opisywanie siebie i swoich oczekiwań może rozmowę przedłużyć, ale na pewno jej nie zablokuje – prędzej czy później strony, które komunikują się w miarę otwarcie i z zaangażowaniem, wzajemnie siebie usłyszą.

Efektywną komunikację przerywa stosowanie słów zawsze, nigdy, wszyscy, wcale. Zdanie: 

„Zawsze zapominasz o imieninach siostry” 

to inne zdanie niż: 

„Wczoraj nie złożyłeś życzeń swojej siostrze.”. 

Pierwsze zawiera być może krzywdzące uogólnienie, drugie – odnosi się do konkretnego zdarzenia. Dobrą rozmowę blokują także porównania. 

„Marysia zawsze jest taka uprzejma. Dlaczego Tobie to się nie udaje?” 

– taka wypowiedź skutecznie zniechęca dziecko i do stosowania w praktyce zasad dobrego wychowania, i do poszukiwania w Marysi jakichkolwiek w tym względzie inspiracji.

   

Mowa ciała

Joanna pokłóciła się ze swoją przyjaciółką z pracy. Nie wie, jak się teraz zachować. Czuje podenerwowanie i irytację, częściej boli ją głowa. Wzajemna milcząca wrogość w biurze bardzo ją męczy. Uprzedziła domowników, że jest swoistą tykającą bombą zegarową. Joanna czuje, że potrzebuje czasu, aby uspokoić emocje.

W dobrym komunikowaniu się nie można ignorować sygnałów płynących z ciała. Jednak myślenie o komunikacji pozasłownej poprzez konkretne techniki wywierania wpływu prowadzi dialog na manowce. W ciało warto wsłuchiwać się po to, aby prawdziwie opisać to, co się z nami w konkretnej sytuacji dzieje: rozpoznać złość, gniew, irytację, radość lub spokój. Dzięki temu możemy trafniej nazwać swój stan lub określić relację, w której jesteśmy. Możemy także ocenić swoją gotowość do rozmowy lub uprzedzić domowników o niepokojach, które nie mają z nimi związku, a mogą wpływać na rozmowę. Jeżeli na przykład ciąży nam sytuacja z pracy, warto krótko się do tego odnieść: „Jestem dzisiaj bardzo zmęczony i zirytowany.”. Nasz przekaz będzie prawdziwy, a my uświadomimy sobie na kogo i dlaczego w danym momencie tak naprawdę jesteśmy zdenerwowani i zyskamy potrzebny do tych uczuć dystans.

   

Kto rozwiązuje problem: rodzic czy dziecko?

Ola chodzi do czwartej klasy. Od dwóch lat jest objęta opieką logopedyczną. Na terapię do prywatnego specjalisty uczęszcza bardzo systematycznie, ale nie chce pracować w domu. Mówi rodzicom, że nie po to opłacają dodatkowe zajęcia, aby ona musiała jeszcze dodatkowo ćwiczyć. W rozmowie z Olą rodzice podkreślili, że sukces jest możliwy tylko dzięki codziennej, systematycznej pracy i nazwali swoje oczekiwania – Ola ćwiczy codziennie przez 20 minut.

W rozmowach, które dotyczą rozwiązania konkretnego problemu, rodzice czasami koncentrują się na jak najszybszym znalezieniu rozwiązania. Dziecko źle czuje się w swojej klasie – ustalamy, że jak najszybciej skontaktujemy się ze szkolnym pedagogiem. Nie radzi sobie z fizyką – rozwiązanie dotyczy znalezienia odpowiedniego korepetytora. Siłę własnego wsparcia i efektywność rozmowy dorośli oceniają po tym, jak szybko wypracowali rozwiązanie.

Jeżeli z naszego oglądu wynika, że pokonanie trudności bezwzględnie wymaga sięgnięcia po zewnętrzne wsparcie, nie należy od tego odstępować. Ale w żaden sposób nie powinno nas to zwolnić z nazwania i wyegzekwowania zobowiązań, które stoją po stronie dziecka. Sytuacja Oli pokazuje, że właściwie nie ma działania, w którym nie moglibyśmy określić obszaru wpływu dziecka. I określenie tego obszaru powinno być istotnym elementem naszej rozmowy.

   

Uważność na siebie

Uważność na siebie i na drugą osobę nie jest konkretną techniką komunikacyjną. Jest jednak punktem wyjścia do przyjęcia postawy, która dobrej komunikacji ostatecznie sprzyja. W postawie uważności jest miejsce na dopytanie się („Czy dobrze Cię zrozumiałem?”, „Czy tak to właśnie widzisz?”) i na prośbę o czas dla siebie („Pozwól, że się zastanowię”, „Daj mi chwilę”). Jest także przestrzeń na świadome kontrowanie swojej słownej ekspresji, co pozwala na uniknięcie pułapki monologów.

Postawa uważności to także postawa naturalności, odrzucenia manipulacji i przekłamań. Rodzic może poprzez rozmowę uczyć dziecko, że niemanipulacyjne opisywanie siebie i swoich oczekiwań jest fundamentem dobrego spotkania w rozmowie. Warto zainwestować czas w spotkania prawdziwe, takie, w których i rodzice, i dzieci otwierają się na otwartą wymianę informacji i emocji. Takie rozmowy nie są łatwe. Może być w nich dużo trudnych uczuć: złości, żalu, gniewu lub poczucia krzywdy. Ale wśród najbliższych prawdziwe rozmowy są cenniejsze niż podtrzymywanie pozorów. 

   

Magdalena Bucior

Psycholog, oligofrenopedagog, nauczyciel dyplomowany z 20-letnim stażem pracy na łącznie trzech etapach edukacyjnych: nauczania przedszkolnego i wczesnoszkolnego, klas IV—VI oraz gimnazjum. Współtworzy i realizuje programy wychowawcze i programy profilaktyki. Realizuje warsztaty umiejętności wychowawczych dla rodziców i nauczycieli szkół i przedszkoli. Specjalizuje się w poradnictwie psychologicznym oraz we wspieraniu rozwoju intelektualnego i psychospołecznego dzieci z niepełnosprawnością.