Librus

Oficjalna aplikacja Librus

Fakty i fake newsy – pomóż dziecku odróżniać prawdę od fałszu

Jestem już babcią, wokół mnie rośnie nowe pokolenie, któremu bliżej do doświadczeń moich wnuków niż do moich. Obserwuję, jak do znajdującej się w pobliżu mojego domu szkoły podstawowej podjeżdżają samochody. Rodzice, czasem dziadkowie, nie tylko podwożą swoje dzieci po drzwi budynku, ale wysiadają razem z nimi, idą do szkoły. Tam pewnie czuwają nad przebieraniem obuwia, wieszaniem kurtek, pytają, czy śniadanie na pewno jest w tornistrze… Czuwają. Chronią. Żyją w przekonaniu, że tak jest najlepiej dla dziecka. Czy możemy ustrzec przed wszystkim?

Dzisiejszym światem rządzi informacja. Kto ma dostęp do mediów, kreuje rzeczywistość. Niemal codziennie czytamy w prasie lub portalach informacyjnych o skutkach jakichś informacji, prawdziwych bądź nie. W potoku słów docierających do nas z telewizji, radia, prasy, Internetu, gubi się rzeczywiste znaczenie. Każdy rozumie po swojemu, a wielu dziennikarzy (celebrytów, polityków, aktorów, artystów, a także tych, którzy są znani z tego, że są znani), w dążeniu do powiększenia grona słuchaczy (czytelników, zwolenników, fanów…), nie cofa się przed używaniem kłamstw, byle osiągnąć medialny efekt. Wstyd umarł. 

Dorośli mają wiedzę, doświadczenie życiowe, wielu z nich ma także doświadczenie innych relacji społecznych, sprzed dominacji postprawd i fake newsów. Instynktownie wypracowują strategie obrony przed nimi. A dzieci? Chłoną tę zaburzoną rzeczywistość, która jest jedyną im dostępną. Nie porównują, nie analizują, nie myślą krytycznie. Jeśli rodzice (najbliżsi) nie podejmą działań, ta rzeczywistość stanie się ich jedynym doświadczeniem. Stąd tak ważne jest, żeby nieustająco podejmować rozmowy na temat krytycznego czytania informacji. Jak to robić?

Po pierwsze: uważność w słuchaniu

Zdarza się, że zmęczeni po całym dniu słuchamy dziecka dość pobieżnie, ono mówi, opowiada, my przytakujemy, pomrukujemy, ale tak naprawdę nasze myśli krążą wokół tego, co się wydarzyło w pracy albo tego, co jeszcze dzisiaj mam do zrobienia, skupiają się na kłopotach, jakim musimy stawić czoła… A dziecko mówi. O modelce, która kiedyś była gruba, a dziś waży tylko 40 kg, bo odchudziła się dzięki skutecznej metodzie azjatyckiej. O aktorze, który głosi kontrowersyjne teorie dotyczące globalnego ocieplenia, a inny opisuje teorie na temat udziału różnych narodów w kierowaniu finansami świata… Cokolwiek myślimy, nie oznacza, że tak samo myśli nasze dziecko. Ale najpierw trzeba uważnie słuchać, aby usłyszeć. Dobrze też dawać dziecku sygnały, że słuchamy, że jesteśmy zainteresowani jego opowieściami.

Potakiwanie, krótkie potwierdzenia: Hmm… to ciekawe co mówisz… A mógłbyś podać więcej szczegółów? Słyszę, że jest to dla Ciebie ważne. Ważne jest, aby pozwolić dziecku opowiadać bez przerywania jego wypowiedzi, jeśli zamilknie, aby zebrać myśli, pozwólmy na te chwile zastanowienia, bez poganiania i zadawania pytań. Skuteczne też bywają parafrazy i odzwierciedlenia: O ile dobrze zrozumiałem... Chcesz powiedzieć, że... Widzę, że jesteś tym bardzo przejęta... Jeśli dziecko jest pełne emocji, mówi w sposób nieuporządkowany, można zaproponować: Może uporządkujmy te informacje, bo zaczynam się gubić w szczegółach…

Taki sposób słuchania powoduje, że dziecko czuje się wysłuchane, a to wzmaga jego zaufanie do rodzica. Dobrze też wpływa na relacje w rodzinie. 

Po drugie: otwarta rozmowa

Kiedy już wiemy, czego dotyczy sprawa, a budzi ona nasze wątpliwości albo jest zaskoczeniem, nigdy o tym nie słyszeliśmy, więc jesteśmy ostrożni w dawaniu wiary, podejmujemy rozmowę na temat zweryfikowania tych informacji. Dobrze jest poświęcić wtedy całą uwagę dziecku, aby otrzymało jasny komunikat, że jesteśmy zainteresowani tym tematem. Na początek można zapytać o źródła, np.: Gdzie o tym przeczytałaś? Jaki adres ma strona, która publikuje te informacje? Znasz autora tych informacji? Potem podsunąć możliwość sprawdzenia wiarygodności: Sprawdzałeś na innych portalach? Ciekawe, czy inni też o tym piszą… Jeśli dziecko opowiada nam historie zasłyszane od przyjaciół i znajomych, można podsunąć propozycję: Wpisałeś te hasła do wyszukiwarki? Ciekawe, czy coś na ten temat można znaleźć…

Nawet jeśli usłyszane od dziecka informacje brzmią dla nas absurdalnie, wypowiadając swoje zdanie, traktujemy je jak własną opinię, a nie wyrocznię. Zamiast: A co to za bzdury opowiadasz? Znowu się naczytałaś jakichś głupot… powiedzieć: Moim zdaniem, to kłamstwo… Myślę, że to fake news… Trudno mi uwierzyć, żeby… Tak sformułowane komunikaty nie są atakiem na rozmówcę, sygnalizują, że mamy inne zdanie, ale dziecko może mieć własne poglądy na dany temat. Zarzucanie dziecku naiwności albo co gorsza głupoty, spowoduje w najlepszym wypadku urazę, która zakończy rozmowę, albo – jeśli sprawa się będzie powtarzać – osłabi lub zniszczy zaufanie dziecka do rodzica. Dziecko ma prawo być naiwne, łatwowierne, nie rozumieć złożoności wielu problemów. Po to ma rodziców, opiekunów, świadomych dorosłych, aby mogło dorastając, uczyć się krytycznego myślenia.

a_fakenews_LR_graf.jpg

Po trzecie: wspólne działanie

W idealnie wyreżyserowanej sytuacji może to wyglądać tak:
- Chodź synu, sprawdzimy razem tego newsa.
- A co? Myślisz, że nie umiem sprawdzać wiadomości?
- Przeciwnie, liczę, że się od Ciebie czegoś nauczę. W końcu to Ty czujesz się w necie jak ryba w wodzie…
- Dobra. To patrz na mistrza…
- I jak Ci idzie, co widzisz?
- W kilku miejscach jedynie kopia tamtego fejka… Nawet błędy te same. Ale numer! Dałem się wpuścić.
- Raczej: daliśmy się wpuścić.
- Drobiazgowy jesteś… No dobra, masz rację: też się dałem wpuścić. Ale tylko raz. Teraz będę sprawdzać bardzo dokładnie.
- Super! Daj znać, kiedy coś odkryjesz.

Życie oczywiście nie jest idealne, ale rzecz w tym, żeby dziecku dać przestrzeń do samodzielnego działania. Jestem z nim, razem szukamy. Pokazuję, że informacje należy sprawdzać krzyżowo – w kilku źródłach. To uczy nie tylko krytycznej weryfikacji docierających do nas tysięcy informacji, ale pokazuje, że każdy człowiek, także dorosły, musi być wyczulony na te fałszywe i każdy może się pomylić.

Dorośli czuwają, chronią swoje dzieci, żyją w przekonaniu, że tak jest najlepiej dla nich. Z pozycji babci wiem, że dzieci wychowuje się dla świata i w tym świecie będą musiały się odnaleźć. Nadmierne chronienie może spowodować, że zetknięcie z rzeczywistym światem, pełnym i dobrych i złych zdarzeń, będzie dla tych dzieci dramatem nie do udźwignięcia. Dziecko potrzebuje bezpieczeństwa, ale potrzebuje też wyzwań. Mierzenie się ze światem można zacząć od weryfikacji informacji, od poszukiwania prawdy. To może przełożyć się na dobór przyjaciół i znajomych, a także na inne wybory w życiu dorastającego człowieka. 





Maria Tuchowska
Nauczyciel dyplomowany, polonista i teolog. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy z dziećmi i młodzieżą w placówkach integracyjnych różnego poziomu, edukator, coach, przeprowadziła ok. 600 szkoleń z zakresu kompetencji psychospołecznych nauczycieli, prawa oświatowego, pracy z dziećmi i młodzieżą z różnego typu zaburzeniami. Specjalizuje się również w tematyce dotyczącej zagadnień związanych z obecnością rodziców w szkole.


Interesuje Cię ta tematyka? Przeczytaj również:

Najbardziej aktualne artykuły: