Librus

Oficjalna aplikacja Librus

Trzy książki, które warto przeczytać na wiosnę

Zbliża się wiosna… Śniegi stopniały, słońce przygrzewa, trawa się zieleni. Zmieniliśmy czas z zimowego na letni, dzień jest dłuższy, a nam jakby bardziej się chce. Lub też chce się chcieć. A uczniom? Uczniowie zwykle z wiosną tracą zapał do nauki i najchętniej oddaliby się innym rozrywkom. Jakie są wiosenne rozrywki naszych dzieci i naszej młodzieży? Rower? Częstsze spacery z psem? Spotkania z kolegami na podwórku? A może, tak jak zimą, jesienią i zapewne latem – komputer, smartfon, tablet?

Nie lubię demonizowania nowych technologii. Uważam, że w dzisiejszym świecie należy umieć dobrze się nimi posługiwać. Jednak dla prawidłowego rozwoju każdy człowiek potrzebuje nie tylko kontaktu z ekranem, ale też z przyrodą! Chciałabym dziś zachęcić rodziców oraz nauczycieli do lektury trzech książek, których autorzy mogą przekonać nieprzekonanych, że zapewnienie dziecku wypoczynku i zabawy na łonie natury jest równie ważne, jeśli nie ważniejsze, co siedzenie w szkolnej ławce czy na różnych zajęciach dodatkowych.

Linda Åkeson McGurk. Nie ma złej pogody na spacer. Tajemnica szwedzkiego wychowania dzieci

Kiedy Szwedka Linda Åkeson przeprowadziła się do Stanów i urodziła dzieci, odkryła… puste place zabaw. Miejsca przeznaczone do zabawy na świeżym powietrzu okazały się nieuczęszczane, chodzenie do parku czy pobliskiego lasu z dziećmi było nietypowe, a już zupełnie czymś ekscentrycznym okazało się… spacerowanie po okolicy (zamiast jazdy samochodem). Dla Åkeson zabawa na dworze była powszechnie przyjętą metodą wychowawczą i usiłowała zapewnić jej jak najwięcej swoim córkom. Okazało się jednak, że w Stanach wymaga to pewnego, a w zasadzie dużego wysiłku.  Åkeson, która wraz z córkami w młodszym wieku szkolnym na kilka miesięcy wróciła do rodzinnej Szwecji, w swojej książce opisuje różnice między amerykańskim a szwedzkim sposobem wychowywania dzieci. Podczas czytania nietrudno o współczucie dla dzieci z USA, które są z różnych przyczyn systematycznie pozbawiane kontaktu z przyrodą. Tymczasem, jak pisze autorka, w Szwecji nadal kultura koncentruje się wokół życia blisko przyrody. Jest na to nawet specjalne słowo: friluftsliv, czyli „styl życia, który po dziś dzień uznawany jest za podstawę wychowania zdrowych, wszechstronnie rozwiniętych dzieci, wrażliwych na kwestie związane z przyrodą”.
Podtytuł książki sugeruje, że Szwedzi posiedli jakąś wiedzę tajemną na temat wychowania dzieci. Tymczasem ich podejście da się streścić w trzech słowach: przyroda, samodzielność, odpowiedni ubiór. Książka Åkeson, pisana z perspektywy rodzica dla innych rodziców, udowadnia, że aby zapewnić dziecku kontakt z naturą, nie potrzebujemy drogiego sprzętu turystycznego, wyjazdów do dalekich lasów czy gór, ale po prostu szczerych chęci spędzania czasu poza domem, nawet jeżeli będzie to oznaczało spacer po pobliskim parku. Warto sięgnąć po tę pozycję szczególnie teraz, kiedy na dworze robi się coraz cieplej, a dzień się wydłuża.

Scott Sampson, Kalosze pełne kijanek. Jak dzięki rozwijaniu miłości do przyrody wychować kreatywne, odważne i odpowiedzialne dziecko

O ile książka Åkeson ma charakter poradnikowo-pamiętnikowy, o tyle książkę Scotta Sampsona można określić popularnonaukowym poradnikiem, choć i tutaj nie brakuje wstawek autobiograficznych. Już tytuł nawiązuje do jednego z wcześniejszych wspomnień autora dotyczącego bezpośredniego kontaktu z przyrodą. Na podstawie swoich przeżyć z dzieciństwa, odkrywania przyrody razem z córką Jade oraz najnowszych badań dotyczących konsekwencji oderwania dzieci od natury Sampson, z zawodu paleontolog i popularyzator nauki, snuje opowieść o otaczającym nas środowisku naturalnym. Wskazuje na konieczność powrotu do zabawy i nauki na świeżym powietrzu. 

Autor m.in. wskazuje dlaczego i w jaki sposób więź z naturą jest ważna dla dzieci w różnym wieku – od niemowlęcia do nastolatka. Zaznacza, że nigdy nie jest za późno, by zacząć zachęcać dzieci do wyjścia z domu, a raczej by wychodzić razem z nimi i pokazywać im, jak w ciekawy sposób można spędzać czas na zewnątrz, w oderwaniu od ekranu telewizora, komputera czy smartfona. Największą rolę we wprowadzaniu już najmłodszych w świat natury przypisuje tzw. mentorom przyrody.

Grafika_artykul_2019_3ksiazki.jpg


Takim mentorem może stać się każdy z nas. Jak? Proste wskazówki, dotyczące na przykład sposobu zadawania pytań dzieciom, znajdziemy właśnie w „Kaloszach pełnych kijanek”. Poza tym dowiemy się, co kryje się pod nazwą „ścieżka Kojota”, czym jest pedagogika miejsca i dlaczego jest istotna oraz jaką rolę w budowaniu więzi z naturą mają opowieści i zabawa. O tej ostatniej Sampson pisze, że uczyniła z nas ludzi, a także że „korzyści z zabawy przewyższają te płynące z nauki”. Zachęca nauczycieli do prowadzenia zajęć poza murami szkoły oraz rodziców do tego, by docenili wartość czasu spędzanego z dziećmi na dworze. Kilkukrotnie wskazuje, jak zachowanie dorosłych kształtuje zachowanie dzieci. „Być może głównym powodem – pisze – dlaczego dzieci nie spędzają czasu na łonie natury, jest fakt, że dorośli nie uważają tego za priorytet”. Poleca każdemu z rodziców i opiekunów wybranie takiej aktywności na łonie natury, która najbardziej im odpowiada, choćby to miały być spacery w pobliskim parku.

Sampson nie proponuje czytelnikom rozwiązań rewolucyjnych, raczej proste, możliwe do wdrożenia przez każdą rodzinę czy szkołę. Budowanie więzi z przyrodą trzeba zacząć od małych kroków, ale to właśnie dzięki nim wychowamy wg autora pokolenie, które poczuje prawdziwą miłość do świata fauny i flory. To uczucie wpłynie korzystanie zarówno na ludzi, jak i na środowisko.

Szczególnie cenny moim zdaniem jest rozdział o przyrodzie i technologii. Sampson nie każe nam wyrzucać telefonów i komputerów przed udaniem się do parku, lasu czy w góry, wprost przeciwnie – wskazuje, jak kreatywnie można te urządzenia wykorzystać, by poznawać naturę. Ponownie podrzuca dorosłym kilka prostych pomysłów, które wcielić w życie może każdy z nas. Jakie to pomysły? O tym można przekonać się podczas lektury…

Richard Louv, Ostatnie dziecko lasu. Jak uchronić nasze dzieci przed zespołem deficytu natury

Książka popularnonaukowa Richarda Louva to licząca ponad 400 stron pozycja, która jest już w zasadzie klasykiem (dość młodym, bo z 2005 roku), jeśli chodzi o tematykę roli kontaktu z przyrodą w wychowaniu dzieci. Adresowana jest do wszystkich zainteresowanych kwestią wychowania, których oprócz osobistych historii interesują fakty naukowe z zakresu psychologii, pedagogiki, socjologii, ekologii podane w przystępny sposób. Co ciekawe, zarówno Sampson, jak i Åkeson powołują się w swoich książkach na ustalenia Louva.

Louv pisze o zaobserwowanym przez niego zespole deficytu natury. Choć nie jest to jednostka chorobowa, to brzmi bardzo poważnie i w zasadzie jest poważne. Chodzi w dużym skrócie o to, że ludzie – dzieci i dorośli – pozbawieni kontaktu z przyrodą mają problemy z koncentracją, samopoczuciem, wyobraźnią, byciem kreatywnym, są zestresowani i przebodźcowani, szybciej się męczą. Swobodna zabawa na dworze lub choćby widok z pracy czy szkoły na zieloną trawę i drzewa może zdaniem Louva zdziałać cuda.

„Dzieci potrzebują przyrody do prawidłowego rozwoju zmysłów, a więc do uczenia się i aktywności twórczej”, „dzieci zapisane do zielonego przedszkola, które bawiły się na dworze każdego dnia, niezależnie od pogody, miały lepszą koordynację ruchową i zdolność koncentracji”, „zielone przestrzenie zachęcają do zabawy twórczej, poprawiając u dzieci umiejętność pozytywnej interakcji z dorosłymi – i łagodzą objawy zaburzeń deficytu uwagi”, pisze Louv, powołując się na wyniki badań z różnych ośrodków uniwersyteckich na świecie. Przywołuje mnóstwo przykładów zabaw i aktywności edukacyjnych na łonie natury, zarówno blisko domu (np. w parku), jak i na terenach kojarzonych jako bardziej dzikie (parki narodowe, lasy, góry itd.) i jest w stanie przekonać sceptycznych czytelników, że zamiast siedzenia w domu warto od czasu do czasu wybrać się z dzieckiem na dwór oraz wspierać i popierać, a nawet inicjować takie działania w szkole. Na końcu książki podaje długą listę różnych zabaw i inicjatyw, które mogą podejmować dorośli, by ułatwić dzieciom kontakt z przyrodą.

Trzy książki, których lekturę serdecznie wszystkim polecam, można czytać w domu, można też w parku. A kiedy już je przeczytamy, zabierzmy koniecznie na dwór nasze dziecko, by rozwijać jego kreatywność, koordynację, wrażliwość, a przede wszystkim, by było radosne i pełne siły! Tak ja my, którzyśmy całe godziny dzieciństwa wisieli na trzepaku pod domem…



Karolina Starnawska (de domo Jędrych)
Doktor literaturoznawstwa, pracownik Katedry Dydaktyki Języka i Literatury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz Szkoły Społecznej (ZOSS STO) w Bytomiu. Zaangażowana w uczenie tego, jak nauczać języka polskiego. W swojej pracy dydaktycznej – zarówno ze studentami jak i z młodzieżą – sięga po różne metody, które opisuje na swoim nauczycielskim blogu (lekcjepolskiego.com). Autorka książki „Portret dziewczynki, dziewczyny i kobiety w powieściach Marii Krüger. Interesuje ją związek wychowania i rozwoju dzieci z naturą, literatura dla młodego czytelnika, w szczególności dla dziewcząt oraz podróże. Marzy o wyprawie na Wyspę Księcia Edwarda.


Interesuje Cię ta tematyka? Przeczytaj również:

Najbardziej aktualne artykuły: