Trudna klasa – szkoła przetrwania czy wyzwanie dla (cierpliwych) nauczycieli

Czy dobra klasa to taka, w której uczniowie osiągają tylko sukcesy? Te inne klasy są złe, bo dzieci maja trudny start? Są zaszufladkowane i postrzegane przez otoczenie i siebie samych jako „ci źli”. Bardzo łatwo jest powiedzieć: „To najgorsza klasa w szkole – z nich nic nie będzie , praca z nimi to strata czasu”. Tak naznaczone dzieci nie osiągną sukcesu, nawet najmniejszego – choćby uzyskania promocji do następnej klasy.

Nasze nastawienie jest bardzo ważne. Myślę, że nawet najważniejsze dla rozwoju uczniów. Nauczyciel powinien być ciągłym optymistą i być przekonanym, że rozwój dziecka zawsze jest możliwy oraz pamiętać, że sukcesem jest też zmiana postaw uczniów i ich rozwój społeczny, nie tylko  osiągnięcia dydaktyczne.

Najgorsza klasa w szkole

Ponad cztery lata temu objęłam wychowawstwo w czwartej klasie. Koleżanki mi współczuły, ponieważ dzieciaki te zostały okrzyknięte najgorszą klasą w szkole. Na radach pedagogicznych podczas omawiania klasyfikacji półrocznej i końcoworocznej ciągle przejawiał się temat problemów wychowawczych i dydaktycznych. 
Rzeczywiście rozpiętość wieku spora – między najstarszym a najmłodszym uczniem prawie dwa lata różnicy. Na początku szkolnej drogi to przepaść. Problemy rodzinne. W zasadzie jest tylko jeden uczeń, który ma tzw. normalny dom – poza nim w każdej rodzinie jest jakaś trauma, przeżycie, rozwód rodziców, alkoholizm jednego z rodziców, porzucenie przez ojca, przez matkę. Problemy zdawały się nie mieć końca. Uczniowie tej klasy przedstawiani byli jako krnąbrni, niekulturalni, aroganccy, niezdyscyplinowani. Poza jednostkami, nie mieli nawet dobrych wyników w nauce. Na 21 uczniów w klasie 8 było skonsultowanych w poradni psychologiczno-pedagogicznej. U 4 zdiagnozowano specyficzne trudności w uczeniu się w postaci dysleksji. U 2 zaburzenia zachowania o podłożu psychologicznym. Troje dzieci powtarzało rok w pierwszej, drugiej lub trzeciej klasie Rodzice uważani byli za roszczeniowych i niechętnych do współpracy. Z takim „CV” przejęłam klasę. Dowiedziałam się już przed wakacjami, więc miałam czas, aby się zastanowić, jak poradzić sobie w tej sytuacji. 

Łamanie lodów

Postanowiłam zapomnieć o tym, co już wiem i sama poznać klasę tak, jakbym te dzieci zobaczyła pierwszy raz w życiu i nigdy wcześniej nic o nich nie słyszała. Pierwszego września podeszłam do mojej klasy z uśmiechem i nastawieniem, że lubię te dzieciaki. Uśmiech zawsze pomaga w trudnych sytuacjach. W ławkach zobaczyłam twarze dzieci niepewnych, zaniepokojonych, ale niektórzy odwzajemnili mój uśmiech, niektóre dziewczynki podeszły się przytulić. Przełamane zostały pierwsze lody, ale to dopiero początek. Zastanawiałam się, co będzie dalej. Postanowiłam, że postaram się wyciągnąć z nich to, co najlepsze i pracować nad trudnościami.

W pokoju nauczycielskim słyszałam już co za nieszczęście z tą klasą i jak strasznie tam będzie uczyć. Niektóre koleżanki postąpiły podobnie jak ja. Postanowiły zresetować to, co wiedzą o klasie z poprzednich lat. Nie da się pominąć problemów, nie zauważać ich, ale wyrobienie własnego osądu może nam tylko pomóc. 

trudna_klasa.jpg


Nie było lekko. Problemy przecież były realne. Ale na zebraniu rodzicielskim po pierwszych dwóch miesiącach wychowawstwa zaskoczyłam rodziców informacją, że nie jest źle. Rodzice byli zdziwieni. Usłyszałam od nich, że przecież to najgorsza klasa w szkole…

Starałam się nagradzać nawet za najdrobniejsze osiągnięcia. Postanowiłam popracować nad  umiejętnością skupienia się i koncentracją uwagi. Na każdej godzinie wychowawczej w klasie 4 robiliśmy ćwiczenia trenujące te umiejętności. Były to kolorowanki-mandale, ćwiczenia relaksacyjne – czasem w salce na materacach, ćwiczenia graficzne, łamigłówki. Czasem nawet rozwiązywaliśmy wspólnie zadania z różnych przedmiotów czy czytaliśmy fragmenty lektur. Trzeba było też podnieść kompetencje społeczne uczniów. W klasie jest dziecko odtrącane i izolowane ze względu na  swoje zachowania, które nie wynikają jednak ze złych pobudek, a są próbą nawiązania relacji koleżeńskich lub przyjacielskich. Do dzisiaj problemy się utrzymują, choć na dużo mniejszą skalę. Podstawą była współpraca z pedagogiem szkolnym.

Współdziałanie

Opracowałyśmy scenariusze zajęć kształtujących umiejętności współżycia w klasie. Część lekcji wychowawczych prowadziłyśmy wspólnie z pedagogiem. Dzieci w czasie zajęć były aktywne, choć niechętnie pracowały w grupach. Buntowały się przeciwko współpracy z niektórymi kolegami i koleżankami. Nie odpuszczałyśmy jednak. Zachęcałyśmy do podjęcia zadań, byłyśmy stanowcze w zakresie sposobów tworzenia grup, starałyśmy się, aby pracowali w różnych konfiguracjach i okazało się, że mają ciekawe spostrzeżenia oraz wyciągają poprawne wnioski. Dało mi to nadzieję, że praca z tym zespołem, mimo że trudna, przyniesie pozytywne rezultaty. Angażowałam też klasę w działania ogólnoszkolne, rywalizację klas. Było ciężko, ponieważ słyszałam od moich uczniów: „my i tak jesteśmy najgorsi”, „nam się to nie uda”. Gdy wystąpili razem z całą szkołą na koncercie – poczuli się wreszcie dumni, zauważyli, że nie są wcale najgorsi. Było to jedno z pierwszych odczuć odniesienia sukcesu. Na piknik szkolny sami przygotowali wspaniałe tosty. Zaangażowali się też niektórzy rodzice, choć bardzo ostrożnie.

Po pierwszym roku wychowawstwa w tej klasie byłam zmęczona, ale też miałam poczucie, że żadna dotychczasowa klasa nie potrzebowała tak bardzo wsparcia, pomocy, akceptacji, jak te dzieci. Kolejny rok był też pracowity, kontynuowałam podjętą pracę nad budowaniem klimatu klasy i pozytywnych relacji, jednak wysoka absencja części uczniów nie sprzyjała ich rozwojowi społecznemu. Nie poddawałam się, mimo że dwoje uczniów uzyskało naganną ocenę z zachowania na koniec piątej klasy. Postanowiłam, że spróbuję czegoś nowego. 

Niestandardowo

Wraz z pedagogiem opracowałyśmy innowację, podczas której uczniowie mogliby nauczyć się  budować udane, pozytywne relacje z kolegami oraz rozładowywać napięcie powodowane różnego rodzaju przykrymi sytuacjami w ich życiu. To pomogłoby stworzyć  serdeczną i przyjacielską atmosferę, dzięki której wszyscy mogą poczuć się zaakceptowani oraz bezpieczni. Chciałam stworzyć warunki sprzyjające edukacji. Innowacja polegała na wdrożeniu działań z zakresu edukacji społecznej drogą metod aktywnych, biblioterapii i umiejętności relaksacji.

Przeznaczyłyśmy na nią dwie godziny wychowawcze i dwie dodatkowe godziny po lekcjach w każdym miesiącu, dzięki czemu dzieci miały zajęcia co tydzień na zmianę raz biblioterapię, raz relaksację, a także raz w miesiącu godzinę wychowawczą prowadzoną metodami aktywnymi z pedagogiem dotyczącą norm grupowych, szacunku i tolerancji, odpowiedzialności, rozwiązywania problemów, konsekwencji ryzykownych zachowań, samowychowania i samorozwoju. Zawarłyśmy z uczniami kontrakty. Zaplanowałyśmy dodatkowe zebranie rodzicielskie – spotkanie z psychologiem.

Ze strony uczniów i rodziców spotkałyśmy się z rezerwą, ale wszyscy zgodzili się na udział w innowacji. Na zajęciach biblioterapeutycznych i godzinach wychowawczych uczniowie byli aktywni, chętnie się wypowiadali i wykonywali ćwiczenia. Wypowiedzi uczniów były zgodne z oczekiwaniami, a wyciągane wnioski poprawne. Uczniowie lepiej niż dotychczas przestrzegali zasad pracy grupowej, kolejności wypowiedzi, przyjmowania do wiadomości poglądów innych osób. Zauważyłyśmy  poprawę relacji w grupie, lepszą zdolność do współdziałania, podejmowanie prób wspólnych działań z kolegami do tej pory mniej akceptowanymi, mniejszą hałaśliwość i kłótliwość, lepsze nastawienie do proponowanych przez nauczycieli działań.

Na koniec roku przeprowadziłyśmy ewaluację. Przytoczę tylko kilka wypowiedzi:
  • dobrze się czułam, zmieniłam zachowanie, jestem uprzejma, nie jestem arogancka,
  • jestem spokojniejszy i zrelaksowany,
  • po zajęciach zawsze byłam odprężona i spokojna, czuję, że nauczyły mnie radzić sobie z własnymi problemami,
  • czuję się spokojniejsza,
  • po udziale w zajęciach czuję się bardziej rozluźniona i mniej więcej umiem radzić sobie ze stresem.

Co jeszcze można zrobić?

Znowu wakacje i ciężki rok przede mną. Klasa 7 – rok wprowadzenia kolejnej reformy. Zastanawiałam się, jak sobie poradzę. Wdrożyłyśmy kolejne działanie – edukacja poprzez wspólne spędzanie wolnego czasu. Wykorzystałyśmy seans w kinie, zorganizowałyśmy pokaz w szkole. Po każdym seansie następowało omówienie i podsumowanie. Spędziliśmy wspólnie noc w szkole oraz poszliśmy na lodowisko, razem piekliśmy pierniki na Boże Narodzenie.  Wtedy zauważyłam, że moja klasa zmieniła się na lepsze. Zaczęli się umawiać na wspólne spędzanie popołudni: pizza, lodowisko, plac zabaw. Trochę jednak się zintegrowali.

Nie naprawiłam świata… A może jednak trochę tak? Teraz są w klasie 8. Potrafią współpracować! Potrafią się zmobilizować do wspólnego działania w konkretnej sprawie. Aktywnie uczestniczą w życiu szkoły. O każdym mogę powiedzieć coś dobrego i w każdym zauważyłam zmianę. Nie są one wielkie, spektakularne, ale zauważalne. Nadal pracuję z nimi więcej niż z każdą poprzednią klasą. Większość nauczycieli ich chwali – nie za osiągnięcia dydaktyczne, ale za podejście. Za starania. Za chęć do pracy nad sobą. Za zmianę jaka w nich zaszła.

Do mojej klasy od 4 lat trafiają też uczniowie nowi, też po różnych ciężkich przeżyciach. Czują się w tym zespole dobrze i szybko się aklimatyzują. W poprzedniej szkole opuszczali zajęcia, a tu uczęszczają w miarę regularnie, nawiązują przyjaźnie.

Bardzo łatwo jest powiedzieć: „To najgorsza klasa w szkole, z nich nic nie będzie, praca z nimi to strata czasu”. Tak naznaczone dzieci nie osiągną sukcesu – nawet najmniejszego, choćby uzyskania promocji do następnej klasy. Nasze nastawienie jest bardzo ważne. Myślę, że nawet najważniejsze dla rozwoju uczniów. Nauczyciel powinien być ciągłym optymistą i być przekonanym, że rozwój dziecka zawsze jest możliwy. Nie ma złych dzieci. Są źli dorośli, którzy spowodowali, że dzieci nie wiedzą, jak sobie radzić. Nauczyciel nie zmieni ich sytuacji domowej, nie połączy rozwiedzionych rodziców, nie wróci zdrowia czy życia rodzicom, ale powinien być przewodnikiem w tym labiryncie zbudowanym z różnych sytuacji. Przede wszystkim życzliwym i budzącym zaufanie. To nie jest łatwe. Nie chodzi o to, aby zawsze być uśmiechniętym. Nie jesteśmy aniołami – jesteśmy ludźmi z własnym bagażem doświadczeń, przeżyć, radości smutków, problemów rodzinnych, zdrowotnych. Uczniowie powinni też to wiedzieć. Dajmy sobie prawo do bycia zmęczonymi. Nie miejmy wyrzutów sumienia, że czasem okażemy zniecierpliwienie. Uczniowie i rodzice powinni też to rozumieć i szanować. Jednak budujmy więzi z naszymi uczniami i pozytywne relacje, a przede wszystkim nie stygmatyzujmy ich określeniem „najgorsza klasa”, piętnujmy zachowania, nie ludzi. Nie twórzmy określeń „lepszy czy gorszy uczeń”.




Ewa Gęca

Nauczyciel przyrody, biologii i informatyki w szkole podstawowej. W zawodzie od 27 lat. Współautorka serii podręczników i zeszytów ćwiczeń do przyrody „Przyroda z klasą” wydawnictwa Klett. Uczestniczka wielu projektów np. eTwinning, Commenius, Nauczyciel z klasą, Uczniowie z klasą. Koordynator edukacji zdrowotnej w swojej szkole. Od lat organizuje miejski turniej wiedzy o zdrowym stylu życia i konkurs regionalny. W tym roku pod jej przewodnictwem szkoła zdobyła Krajowy Certyfikat Szkoły Promującej Zdrowie.


Interesuje Cię ta tematyka? Przeczytaj również:

Najbardziej aktualne artykuły: