Librus

Oficjalna aplikacja Librus

Dziecko w świecie pieniędzy

Artykuł sponsorowany
Mała Ania poszła do szkoły w 1989 r. i wtedy w jej życiu pierwszy raz pojawiła się kwestia pieniędzy: kieszonkowe, odkładanie na drobne przyjemności, możliwość zarobienia w roku szkolnym za dodatkowe prace w domu, a w wakacje za zbieranie truskawek. Pamięta, że dostawała pieniądze, wyjeżdżając na kolonie. Nagle miała pełną portmonetkę i nie bardzo wiedziała, co zrobić z „taką górą grosza”. Potem często okazywało się, że samodzielne zarządzanie finansami, bez wcześniejszego przygotowania, nie jest takie proste i kończyło się telefonem do mamy z prośbą o pomoc.

Dziś Ania jest już dorosła i sama próbuje wprowadzać swoją córkę w świat finansów. Chciałaby zrobić to tak, by dziecko nie zraziło się, nie przestraszyło, przyjęło to w zupełnie naturalny sposób i lepiej radziło sobie z pieniędzmi niż ona w tym samym wieku.

Czy to już?

Kiedy zacząć wprowadzać najmłodszych w świat finansów? To trudne pytanie, ale chyba nigdy nie jest za wcześnie na pierwsze próby. Wiele zależy od dziecka, ale również od tego, na ile rodzice są na to gotowi. Edukację warto zacząć stopniowo i małymi kroczkami posuwać się do przodu. Nie musimy się spieszyć, ponieważ to dziecko, jego rozwój i potrzeby wyznaczają kolejne etapy. Pytania o pieniądze zaczyna zadawać już przedszkolak i warto wykorzystać tę ciekawość, by naturalnie wejść w temat.

Krok za krokiem

Podstawą jest wytłumaczenie maluchowi, że pieniądze, wbrew jego obserwacjom, nie biorą się ze ściany, ani z plastikowej karty. Że żeby dostać gotówkę z bankomatu, trzeba najpierw zadbać o to, by nasze konto było pełne. Trzeba zarobić, by wydać – nigdy odwrotnie.

Kolejny etap to uświadomienie maluchowi, że kupowanie to wymiana, a rzeczy mają swoją wartość. Zabawa to doskonały pretekst do przekazywania wiedzy. Jednym z prostszych sposobów jest zabawa w sklep, gdzie artykuły mają swoją cenę, a dziecko dysponuje określoną ilością pieniędzy i musi przemyśleć, na co je stać. Czasem trzeba z czegoś zrezygnować, bo nie starcza na wszystko, ale czasami można pozwolić sobie na więcej.

Z pomocą przychodzą nam też gry planszowe, jak choćby popularne Monopoly czy Na sprzedaż, które uczą i bawią jednocześnie. Maluch, a później nastolatek, nawet nie wie, że przyswaja podstawowe mechanizmy finansowe.

Kolejnym sposobem jest zabieranie dziecka na zakupy, w których aktywnie uczestniczy. Można dać mu określoną, niewielką sumę, którą może przeznaczyć, na co chce, ale musi dobrać zakup tak, by starczyło mu pieniędzy. Można też poinformować malucha, że razem mamy określony budżet i w chwili, gdy próbuje dorzucać kolejne produkty do kosza pytać, czy sprawdził cenę i czy uważa, że wystarczy nam pieniędzy. Dzięki temu dziecko od najmłodszych lat uczy się kontrolować wydatki i mieścić je w określonych ramach. Wie, że nie dostaje się towarów, jeśli nie ma na nie pieniędzy. I tu zbliżamy się do zagadnienia oszczędzania, a co za tym idzie – kieszonkowego.

Kieszonkowe – sposób na oszczędzanie

Początek szkoły podstawowej to najczęstszy moment, gdy rodzice stają przed zagadnieniem kieszonkowego. Dawać czy jednak nie? Jeśli tak, to jaka kwota i jak często? Każdy musi rozwiązać to we własnym zakresie, biorąc pod uwagę swoje możliwości oraz wiek i potrzeby dziecka.

Decydując się na kieszonkowe, warto ustalić, jak często i w jakiej kwocie będzie wypłacane. Młody człowiek musi mieć jasne zasady, by wiedział, jak rozplanować wydatki w czasie i kiedy nastąpią kolejne wpływy. Pomoże mu to nie tylko kontrolować swoje finanse, ale również „dokonywać inwestycji”. Jakich? Choćby oszczędzać na wybrany cel. Oczywiście, może to być przysłowiowy rowerek, ale cele mogą też być dużo mniejsze, szczególnie w przypadku maluchów. Uświadomienie, że nie zawsze można kupić coś od razu należy do rodziców i ma ogromny walor edukacyjny. Ważne jest też przekazać dziecku, że nie trzeba rezygnować z marzeń, a po prostu opóźnić zakup i spokojnie zebrać na niego pieniądze. Na początek warto pokazać, jak zaplanować oszczędności. Jeśli na przykład maluch dostaje 8 zł tygodniowo, a „najpiękniejsza na świecie” naklejka kosztuje dokładnie tyle, to oczywiście może wydać jednorazowe kieszonkowe od razu, cieszyć się zakupem i… do następnej „wypłaty” odmawiać sobie drobnych przyjemności jak lody czy batoniki. Ale będzie to dla niego trudny czas. Jeśli jednak zdecyduje się odłożyć po 4 zł z kieszonkowego, to po 2 tygodniach będzie mieć wymarzoną naklejkę przy niewielkim zaciśnięciu pasa. To pokaże mu, jak planować wydatki i podejmować ryzyko. Nie można wykluczyć, że dziecko mimo wszystko będzie chciało mieć naklejkę od razu i wtedy… warto mu na to pozwolić, by uczyło się na własnych błędach. Jest duża szansa, że patrząc jak inni cieszą się smakołykami z kieszonkowego, uzmysłowi sobie, że brak pieniędzy jest wynikiem jego pochopnej decyzji i więcej nie popełni takiej pomyłki. Planowanie jest niezwykle ważne, ale i trudne, a nauka to również błędy! 

Dziecinne dorabianie?

Rozmawiając z dzieckiem o finansach, warto je uświadomić, że pieniądze zarabia się, wykonując pracę. Jest to zapłata za włożony w coś wysiłek. Rodzice pracują i otrzymują za to pensję, bo nie istnieje kran, z którego tak po prostu płyną pieniądze. Dziecko też może zarabiać dodatkowe kwoty, które wykorzysta na drobne przyjemności lub odłoży. Warto podsunąć latorośli pomysł na prace, które może wykonywać za naszą zgodą, uzależniając to od wieku. Zarabianie za dobre oceny lub sprzątanie własnego pokoju nie jest najlepszym pomysłem, bo są to naturalne obowiązki. Ale już wyprowadzanie psa znajomych lub pomoc w ogródku starszej sąsiadce jest pracą dodatkową, za którą można dostawać pieniądze. To uczy szukania możliwości dodatkowego zarobku oraz szacunku do pracy. Z czasem dziecko rozumie też, że liczy się nie tylko wykonana praca, ale również jej jakość, bo dochody rosną z jakością. Uzmysłowi sobie również, że jeśli zapracuje sobie na dobrą opinię np. „wyprowadzacza psa”, to rozejdzie się ona z ust do ust, a zlecenia zaczną spływać szeroką falą. Nagle może okazać się, że kieszonkowe to nie jedyny sposób na posiadanie własnych pieniędzy.

Bank idzie z pomocą

Wprowadzanie dziecka w świat finansów nie jest łatwe. Wymaga od rodziców zaangażowania, cierpliwości i konsekwencji. Ale nie jest też tak trudne, by temu nie podołać, bo w końcu każdy z nas na co dzień zarządza rodzinnym budżetem i ma w tym duże doświadczenie. To, co ważne to kreatywność, która pozwoli nam znajdować ciekawe sposoby na przekazanie wiedzy swojej latorośli.

Nie powinniśmy też zrażać się, gdy młody człowiek powtarza ciągle te same błędy. Przyjdzie czas, że zrozumie, co robi nie tak i być może sam zaskoczy nas nowym rozwiązaniem. Jedno jest pewne – to od nas zależy, z jakim przygotowaniem nasze pociechy wejdą w świat dorosłych finansów. Dobra wiadomość jest taka, że w dzisiejszych czasach nie jesteśmy sami z tym tematem, ponieważ banki coraz częściej wychodzą do nas z rozwiązaniami, które pomagają w finansowej edukacji naszych dzieci.

Ciąg dalszy nastąpi...


Interesuje Cię ta tematyka? Przeczytaj również:

Najbardziej aktualne artykuły: