Dlaczego świadectwa warto czasami rozdać w październiku

Największa szkolna tajemnica jest tajemnicą poliszynela. Dzieci myślą, że tylko one kochają wakacje. Tymczasem wakacje są kochane przez wszystkich. Przez nauczycieli także. Co więcej nauczyciele bardziej je doceniają, bo te dorosłe wakacje biegną szybciej. Bez wakacji nie byłoby roku szkolnego. To one są celem, do którego zmierzamy, swoistym duchem sprawczym naszych całorocznych trudów. Stałość szkolnych dziesięciu miesięcy jest tym, co bardzo porządkuje nauczycielskie trwanie.
Wielu nauczycieli lubi chwilę graniczną. Ostatni dzień roku szkolnego. Jeszcze w starym systemie, ale już z taką zapowiedzią wolności, że wszyscy mają świetne humory. Świadectwa oczekują na swoją kolej i także biorą udział w stopniowaniu napięcia. Niby wszystko jest już jasne, ale obie strony mają poczucie, że jeszcze coś zdarzyć się może.

Chwila, w której żegnamy uczniów, przepełniona jest nie tylko radością. To chwila, której często towarzyszy wzruszenie. Szczególnie jeżeli uczniowie ostatecznie opuszczają szkolne mury i przechodzą do nowych placówek. Wiele razy widziałam doświadczonych nauczycieli, uodpornionych jakoby na takie rozstania. A jednak tembr ich głosu zdradzał intymne uczucia.

W tym, nazwijmy to, czerwcowym wzruszeniu jak w soczewce skupiają się wszystkie emocje nauczycielskiej profesji. W świątecznym Dniu Edukacji Narodowej możemy przyjrzeć im się i z atencją, i z poczuciem humoru. Czerwcowe wzruszenie przypomina o upływie czasu. Na naszych oczach uczniowie zmienili się pod każdym względem – dojrzeli, spoważnieli, są rozsądniejsi. Nie rościmy sobie wszystkich praw do tytułu kreatorów tej zmiany, ale na pewno jesteśmy jej współtwórcami. W naszym wzruszeniu kryje się duma.

Czujemy także powiew tajemnicy i zaskoczenie. Czerwcowe wzruszenie podpowiada nam bowiem, że to jak potoczy się los drugiego człowieka, zawsze jest zagadką. I nakazuje przekonać się, że „w dobrej wierze” nie zawsze oznacza trafnie. W chwili wzruszenia dotykamy wszystkich tych chwil, kiedy nasze tłumaczenia, rady i przestrogi trafiały w próżnię. Skutek odnosiły proste, zwyczajne słowa, często wypowiedziane przez drugą osobę. Odmienny ogląd sytuacji ucznia okazywał się być bardziej wyważony, spokojniejszy i dojrzalszy. To właśnie on stawał się przyczynkiem do zmiany. W chwili wzruszenia dotykamy więc własnych ograniczeń i korzyści wynikających z zaufania innemu człowiekowi.

Grafika_artyku%C4%B9%E2%80%9Au_dlaczego_swiadectwa.jpg

Emocje końca roku są także zapowiedzią demaskacji. Przypominają nam, że w tym szczególnym czerwcowym dniu wszyscy tkwimy w pewnym złudzeniu. Złudzeniu dozgonnej pamięci. Uczniowie żegnają się z nauczycielem (wychowawcą), z którym niejednokrotnie spotykali się prawie codziennie przez co najmniej trzy, często cztery, pięć, a nawet sześć lat. Nauczyciel ma to samo doświadczenie. Stoi przed nim dziecko, które widywał przez dziesięć miesięcy w roku przez ostatnich kilka lat. Nikt nie myśli o tym, że za chwilę na życiową scenę wkroczą nowi aktorzy. I nauczyciele, i dzieci są irracjonalnie przekonani, że wszystkie gesty i przeżycia zostaną zapamiętane. Czas szybko pokazuje nam, na czym polega złudzenie dozgonnej pamięci. Zacierają się nazwiska i twarze.

Na szczęście w czerwcowym wzruszeniu kryje się jednocześnie pewność tego, co jest solą nauczycielskiej profesji. Pewność istotnego wpływu. Nasze postawy, to, co sobą pokazywaliśmy i co sobą dawaliśmy, zostaje w naszych uczniach. Nie w formie zdań, wskazówek i życiowych mądrości, którymi z racji starszeństwa tak skwapliwie się dzieliliśmy. Nie w formie obrazów. Dajemy naszym uczniom koloryt emocji, które będą obrazom i słowom towarzyszyć. To właśnie on, nałożony na barwy i dźwięki, stanie się filtrem, przez który dorosły już uczeń odczyta tamte wydarzenia. Jeżeli przyczyniliśmy się do odczytania przepełnionego spokojem, radością i zaufaniem, to znaczy że dobrze wypełniliśmy swoje zadanie. Nawet jeżeli nie zostaniemy personalnie przywołani w pamięci naszych uczniów, będziemy obecni w ich wszystkich szkolnych wspomnieniach.

Elementem naszego wpływu jest także to, z jakiego klucza niegdysiejsze dziecko dokona wyborów w dorosłym życiu. Jeżeli na przykład podejmie decyzję, że postępuje odważnie, to znaczy, że kiedyś z takim zachowaniem się zetknęło. Ktoś dał mu takie doświadczenie. W bezpiecznych warunkach zetknęło się z postawami odwagi i niezależności. Czerwcowe wzruszenie przypomina nam o najistotniejszych szkolnych zyskach – nie tych edukacyjnych, ale tych, które dotyczą osobowości i motywacji. Jesteśmy obecni w naszych uczniach w siłach i zaletach ich charakteru nawet wtedy, gdy oni sami nie nazywają takich zależności.

Wzruszenie na koniec roku mówi dużo także o mniej radosnych stronach naszej pracy. To czasami wzruszenie podbite poczuciem edukacyjnej lub wychowawczej porażki. Pamięcią tego, co się nie udało i czego dowód leży teraz przed nami w postaci fatalnego świadectwa. Często oczywiście także stoi – w postaci ucznia z co najmniej skwaszoną miną. To żal z powodu przegranej – gdy w sposób oczywisty nie umieliśmy pomóc lub gdy coś przeoczyliśmy. To także poczucie bezradności. Nie zawsze nasz doświadczony głos był słyszany, choć zrobiliśmy dużo, by brzmiał profesjonalnie i rzeczowo. Jest w nas pewność, że dla tego człowieka coś innego byłoby lepsze – inna szkoła średnia, inne studia, inna praca. Pewną ulgę przynosi nam świadomość, że to jego życie, jego wybory i odpowiedzialność innych rodziców. Pozostaje smutek, że nasze doświadczenie pozostało pominięte.

Na szczęście w czerwcowych wzruszeniach nie brakuje ambiwalencji, więc niemal równocześnie pojawia się poczucie ulgi lub wręcz wdzięczności, że głos naszego doświadczenia został jednak pominięty. Bo gdybyśmy komuś podcięli skrzydła, kogoś obciążyli swoją wizją lub skrzywdzili swoim osądem. Lepiej już niech go życie nauczy…

Dzięki czerwcowemu wzruszeniu na chwilę cofamy się w czasie. W naszych uczniach widzimy samych siebie sprzed lat, w chwili, kiedy to my staliśmy na początku życiowej drogi. Im więcej w nas akceptacji celów, które osiągnęliśmy, tym więcej w nas radości. Im więcej żalu za niewykorzystanymi szansami – tym więcej smutku i goryczy.

W czerwcowym wzruszeniu skupiają się emocje, których w szkole nie sposób uniknąć. Więcej – które szkole są bardzo potrzebne. Nie tylko towarzyszą nauczycielskiej codzienności, ale po prostu ją tworzą. Często odzwierciedlają nasze w pełni uzasadnione poczucie sensu, znaczenia, nierzadko misji lub pasji. Są kompasem, który pomaga poruszać nam się w relacjach ja – osoba, którą uczę, z którą pracuję. Emocje końca roku mówią o wyjątkowości naszej pracy. Są podsumowaniem codziennych serdecznych spotkań. Ważnych i dla nas, i dla uczniów. Jeżeli wnikliwiej przyjrzymy się chwilom czerwcowego wzruszenia, dostrzeżemy w nich także własną refleksję i własne podsumowania. Warto więc, nawet jesienią, poszukać w nich siły i inspiracji.



Magdalena Bucior
Psycholog, oligofrenopedagog, nauczyciel dyplomowany z 20-letnim stażem pracy na łącznie trzech etapach edukacyjnych: nauczania przedszkolnego i wczesnoszkolnego, klas IV—VI oraz gimnazjum. Współtworzy i realizuje programy wychowawcze i programy profilaktyki. Realizuje warsztaty umiejętności wychowawczych dla rodziców i nauczycieli szkół i przedszkoli. Specjalizuje się w poradnictwie psychologicznym oraz we wspieraniu rozwoju intelektualnego i psychospołecznego dzieci z niepełnosprawnością.


Interesuje Cię ta tematyka? Przeczytaj również:

Najbardziej aktualne artykuły: