Nasza klasa jak nasz pokój

Statystyka jest bezlitosna. Siódmoklasiści spędzają w szkolnych ławach ponad 30 godzin lekcyjnych. Ich nieco młodsi koledzy zaledwie kilka godzin mniej. To oznacza, że połowę tygodniowego czasu spędzanego poza domem większość uczniów spędza w szkole, nierzadko przez cały dzień w jednej sali lekcyjnej. Co zrobić, żeby ta sala kojarzyła im się dobrze i przypominała przytulny pokój nastolatka?

Wbrew pozorom, nie trzeba do tego kolosalnych nakładów finansowych. Wystarczy odrobina kreatywności, dobre chęci i zapał do pracy!
W jakim kierunku powinny iść zmiany, jeśli nie mają być tylko przypudrowaniem rzeczywistości i zmianami kosmetycznymi w rodzaju zawieszenia kolorowych zasłonek (co samo w sobie nie jest przecież złe)? Doskonale ten kierunek wskazuje cytat z badań prowadzonych po 2000 r. w fińskich szkołach: „W projektach szkół zdecydowanie widoczne jest stopniowe, ale konkretne przejście w stronę bardziej otwartego i dynamicznego środowiska szkolnego. (…) Wyznacznikami projektowania szkół stały się elastyczność, otwarte i włączające podejście, przejrzystość, przepływ, aktywna praca zespołowa i dynamika społeczna”. Najprostsze więc, co możesz zrobić, by unowocześnić swoją salę, to:

  • Przesuń ławki (jeśli tylko pojemność sali na to pozwala). Kto powiedział, że ławki w klasie szkolnej mają stać jak w tramwaju? Ustaw je wokół czteroosobowych stolików albo w kręgu. Pokaż uczniom (i nauczycielom, którzy oprócz Ciebie wchodzą do tej sali!), że żadna ławka nie jest przyklejona klejem do podłogi i że można je dowolnie, według potrzeb, przesuwać, przestawić, dostawiać… To ławki mają służyć uczniom, a nie uczniowie ławkom!
  • Wygospodaruj kącik na eksperymenty i doświadczenia uczniów. Kto powiedział, że miejsce doświadczeń jest tylko na lekcji przyrody czy biologii? Przecież całe życie to jedno wielkie doświadczanie! Zachęć uczniów do własnoręcznego ozdobienia doniczek i sadzenia w nich mięty na parapecie. Niech obserwują, jak wzrasta. Później ze świeżych listków zróbcie sobie herbatkę, którą wspólnie wypijecie. Nic tak nie integruje i nie uczy odpowiedzialności, jak dbanie o wspólne dzieło, a parapetowy ogródek ziołowy jest właśnie takim dziełem.
  • Nie bój się bałaganu. To absolutny mit, że w zagospodarowanej co do linijki przestrzeni człowiekowi łatwiej się skoncentrować. Jednemu tak, drugiemu mniej. Jeśli zależy Ci na tym, żeby uczniowie swobodnie wyrażali siebie i czuli się w klasie, jak w drugim domu, muszą mieć swobodę ekspresji. Czy na klasowej gazetce naprawdę musi wisieć portret patrona szkoły i ta sama od lat mapa Austrii? A gdyby tak oddać to miejsce jego rzeczywistym gospodarzom, czyli uczniom? Niech zawisną tam ich zabawne zdjęcia z wycieczki, rysunkowe portrety ich pupili albo efekty gier, które przeprowadziliście w klasie. Jest lekko chaotycznie? W Dolinie Krzemowej też firmy nie wyglądają, jak spod linijki ;-).
  • Poproś dyrekcję o możliwość pomalowania jednej ze ścian farbą tablicową. Niech to będzie przestrzeń, którą uczniowie mogą ozdobić graffiti. Pamiętaj tylko, aby ustalić zasady zapisywania „złotych myśli” (nie mogą być wulgarne, nie mogą nikogo obrażać ani naruszać norm społecznych). Ustal także, kto będzie odpowiedzialny za to, by tych zasad wszyscy przestrzegali. Takie miejsce to świetna szkoła demokracji i samorządności w praktyce. Wykorzystaj to!
  • Wygospodaruj Kącik Integracji. To naprawdę może być jedna ławka i jeden stoliczek. A jeśli udałoby się to miejsce wzbogacić o fotel czy materac, który w innej części szkoły nie jest wykorzystywany albo jeśli któryś z rodziców lub rada rodziców zdecydowała się zakupić zestaw do relaksacji, byłoby już naprawdę fantastycznie. Jeśli uczniowie mają się dobrze czuć w swojej klasie, muszą mieć miejsce, w którym mogą się schować, choćby symbolicznie, wyciszyć, porozmawiać w podgrupach. W znanej mi warszawskiej szkole średniej wychowawczyni kupiła „swoim dziewczynkom” czajnik do takiego kącika, bo widziała, że w ciągu stresującego dnia bardzo potrzebują chwili przerwy, by w swoim towarzystwie napić się filiżanki herbaty… Że to przesada? Być może (choć dziewczyny były baaardzo wdzięczne!), ale czasami nie trzeba aż czajnika. Wystarczą dwie wody mineralne, żeby ci, którzy zapomnieli bidonów, nie musieli pić wody z kranu albo miękka pufa, na której można poczuć się jak w domu i odciąć od trudnych bodźców.
  • Nie bój się kolorów, ale wybierając kolory dodatków w Twojej klasie, omów z uczniami, w jakiej przestrzeni będą się czuli najlepiej. Od pewnego czasu w polskich szkołach można zauważyć triumfalny powrót barw. Skutkuje to tym, że wiele sal i korytarzy wygląda, jak żywcem przeniesione… z cyrku. Tymczasem nie każdemu to odpowiada. Wiele osób lepiej by się czuło wśród turkusowych dodatków, a nie będąc otoczone nieustannie żółcią czy pomarańczem.
  • Zadbaj o oświetlenie. Z rozmów z moimi uczniami wynika jedno. Najtrudniej pracuje im się w anonimowych, oświetlonych zbyt jasno, przypominających hale fabryczne pomieszczeniach. Dopóki warunki atmosferyczne na to pozwalają, wpuszczaj światło dzienne i ten nawyk (odsłaniania okien, a nie włączania światła) wykształcaj w swoich uczniach. Gdy zmierzcha, zamiast nieludzkich ledów wybierz ciepłe, żółtawe światło, które na myśl przywodzi dom. Nie bój się bawić oświetleniem, oczywiście wszystko zgodnie z przepisami BHP. Uczniowie uwielbiają, gdy przed Bożym Narodzeniem klasy rozświetlają się nastrojowymi lampkami. Czemu nie wprowadzić tego elementu magicznego nastroju częściej? Choćby z okazji urodzin któregoś z dzieci albo by podkreślić wyjątkowy sukces Was jako klasy?
  • Od początku powtarzaj swoim uczniom, że Wasza klasa jest Waszym wspólnym miejscem, dlatego wspólnie o nie dbacie. Nie powołuj się na kuratorium ani inne instytucje oświatowe, prosząc o poszanowanie wspólnej własności. Wystarczającym powodem, by czegoś nie niszczyć, jest to, że przebywacie tam wszyscy i wszystkim jest przyjemniej w estetycznym otoczeniu.

a_nasza_klasa_jak_nasz_pokoj_LS_graf1.jpg

Podzielę się w tym miejscu swoim doświadczeniem. Od pewnego czasu mam swoją klasę. Traktuję ją jako swoją nawet, jeśli w danym roku opiekę nad tą salą przejmuje ktoś inny, bo czuję się z nią emocjonalnie związana. Klasa jest niewielka, bo przystosowana do pracy w grupach. Jasna, stosunkowo nowa, z niewielką liczbą ozdób, bo tak zdecydowali moi uczniowie. Nie potrafię zliczyć, ile razy od różnych klas słyszałam, że bardzo lubią mieć lekcje akurat w tej sali. Dlaczego? W zasadzie trudno powiedzieć, mnie też. Może dlatego, że jest jasna. Może dlatego, że kameralna, więc siłą rzeczy od wejścia tworzy się atmosfera wspólnoty tych, którzy w niej przebywają. A może powody są jeszcze inne.

W każdym razie wszyscy moi uczniowie wiedzą, że odruchowo zwracam uwagę, jeśli ktoś szura krzesłem po podłodze. Zawsze używam tego samego argumentu: „Podnoś krzesło, tu jest ładny parkiet. Nie niszczmy go”. Początkowo uczniowie zadawali mi pytania. Jeśli nieopatrznie dodałam, że parkiet jest „nowy”, to pytali, ile ma lat. Teraz sami pilnują siebie nawzajem.

Kilka dni temu dziewczynka powiedziała do koleżanki, gdy tamta przesunęła z impetem plecak prawie (na szczęście tylko „prawie” rysując parkiet): „Ej, szkoda podłogi! Zobacz, jak dzięki niej jest tu jasno!”. Aż się do siebie uśmiechnęłam. Bo na tym właśnie polega współodczuwanie, że jakieś miejsce jest też w części przynajmniej nasze. Na współodpowiedzialności za dbanie o nie.

I dodam, że nie – moja sala nie jest bez skazy. Na podłodze, mimo intensywnego pilnowania, jest wiele rysek. W ścianie jest dziura wydłubana przez jakiegoś niecierpliwego słuchacza moich lekcji . Zdarza się, że dekoracja wisi mniej prosto niż bym sobie tego życzyła albo ktoś doczepi zdjęcie mema z Internetu, korzystając z hojnie przeze mnie pozostawionych na tablicy szpilek. Bywa. Takie też jest ryzyko samorządności. To nasza wspólna przestrzeń i wszyscy w niej mamy prawo do błędów. I uczniowie, i nauczyciel.
Na koniec podzielę się jeszcze jedną uwagą.

Oddanie części odpowiedzialności za salę lekcyjną uczniom, to nie tylko oddanie części obowiązków (jak np. aktualizacja gazetki klasowej). To też przydzielenie pewnych przywilejów.
W mojej sali uczniowie zawsze mogą naładować telefon (i nie, nie przemawia do mnie argument, że to korzystanie z prądu szkoły. Szkoła jest dla uczniów, więc i prąd jest dla nich, też dla nich). Mogą sprawdzić coś ważnego na moim laptopie, jeśli potrzebują. Mogą wziąć kartkę albo długopis z szuflady. Ba, mogą nawet wziąć aparat fotograficzny, jeśli naprawdę to jest im w tej chwili niezbędne, bo w szufladzie jest też aparat. Mogą otwierać okna kiedy chcą, rozsuwać rolety, gasić albo zapalać światło – zależnie od potrzeb. To w końcu ich sala.

Normalne? Tak właśnie myślę. Że we wszystkich klasach w Polsce tak właśnie jest. Bo wszystkie klasy są naszą wspólną przestrzenią – i uczniów, i nauczycieli. I w bardzo wielu klasach to właśnie widać – że są dla uczniów drugim pokojem.




Źródła:
  • Budynki szkolne XXI wieku – wybrane zagadnienia dotyczące nowoczesnych budynków szkolnych w Islandii; Dr Anna Kristín Sigurðardóttir, Torfi Hjartarson,. Mazowiecki Kwartalnik Edukacyjny Meritum.

Lilka Poncyliusz-Guranowska
Autorka jest anglistką, nauczycielem dyplomowanym, egzaminatorką i autorką wielu pozycji (w tym czterech książek) z zakresu metodyki nauczania języka angielskiego i komunikacji międzyludzkiej. W marcu 2023r. ukazała się jej nowa książka, poradnik dla nastolatków z zakresu komunikacji społecznej – „Być nastolatkiem i przetrwać. Psychologia komunikacji”. Prywatnie jest mamą siedemnastolatki i trzynastolatka.


Interesuje Cię ta tematyka? Przeczytaj również:

Najbardziej aktualne artykuły: