Samorealizacja, samorozwój – jak udoskonalać siebie

Droga samorozwoju może być trudna i wyboista, jeśli potraktujemy rozwój osobisty jako coś trudnego, wymagającego radykalnych zmian w życiu czy też narzuconego np. przez zwiększające się wymagania zawodowe. Jednak może być też przyjemną ścieżką od radości do radości, zwiększającą poczucie przyjemności życia. Po prostu przeżywaniem codziennie swojego szczęścia. Jak można to zrobić?

Zacznij od zrozumienia i pokochania samego siebie

Zrozumieć i pokochać siebie to patrzeć na swoje życie w sposób niezależny od słów czy działań innych osób. Każdy człowiek zaczyna swoją „przygodę” z życiem od stanu absolutnej zależności. Jego potrzeby na tym etapie życia zaspokajają dorośli opiekunowie, a świadomość kończy się na przeżywaniu smutków, gdy potrzeby nie są zaspokajane i radości, gdy to zaspokojenie jest obecne. Potem jednak rośnie, a wraz ze wzrostem fizycznym, zmieniają się potrzeby. Wchodzi więc w wiek niezależności, który początkowo skupia się tylko na prawie do podejmowania wyborów i oczekiwaniu, że inni te wybory uszanują. Ciągle jednak brakuje ukształtowanej świadomości, że za tymi wyborami powinna pójść odpowiedzialność za skutki. Ta oczywiście stopniowo wzrasta, aż przychodzi moment, w którym dojrzały już człowiek ma świadomość swojej współzależności, która nie ogranicza jego wolności wyboru, ale stawia na odpowiedzialne decyzje i mierzenie się z ich skutkami. Podjęcie próby określenia etapu rozwoju, na którym jestem, to początek świadomego wejścia na ścieżkę samorozwoju.

Dojrzała współzależność jest możliwa do osiągnięcia, gdy zwiększam świadomość swoich granic wolności, widząc je w perspektywie wolności innych osób. Prof. Tischner pisał: „Granicą wolności jest wolność drugiego człowieka”. Wszędzie tam, gdzie ingeruję w cudze decyzje (doradzam, rozwiązuję cudze problemy, ingeruję w wolność wyboru, nakazuję, rozkazuję, lekceważę osobiste decyzje innych osób, oceniam innych), łamię ich granice. Wszędzie tam, gdzie pozwalam innym decydować o moich sprawach (bezwolnie wykonuję polecenia, bezkrytycznie przyjmuję informacje, poddaję się nurtowi usprawiedliwienia, że „wszyscy tak robią”, interpretuję zachowania i słowa innych osób w poczuciu krzywdy, oczekuję, że inni rozwiążą moje problemy), równocześnie pozwalam łamać moje granice, a nawet do tego zachęcam. Dojrzałość we współzależności osiągają ci, którzy przyznają sobie i innym takie same prawa, bronią swoich osobistych granic, zwiększają swoje zaufanie do siebie i kształtują swoje poczucie wartości w oparciu o akceptację siebie takimi, jakimi są.

Nazwij i wizualizuj cele

Na ten temat napisano już wiele, a powiedziano jeszcze więcej. Myślę, że najistotniejszą sprawą w tym obszarze jest odpowiedź, czego w życiu chcę. To będzie to światło gdzieś daleko, wyznaczające główny kierunek moim działaniom, a wszystkie cele szczegółowe, będą tylko kolejnymi etapami, które pokonane, przybliżą mnie do mojego celu głównego. W planowaniu dobrze stosować mierzalne kryteria – takie, które łatwo jest ocenić w kategoriach: jest/nie ma. Cele nazwane terminami określającymi proces (np. nauczyć się języka obcego, rozwijać asertywność, kształtować itd.) są trudne do zmierzenia, do zauważenia momentu, w którym je osiągamy, a tym samym odbierają możliwość cieszenia się z sukcesu.

a_samorealizacja_samorozwoj_jak_sie_zajmowac_udoskonalaniem_siebie_LS_graf.jpg

Zarządzaj sobą w czasie

Czas jest. Nie można go rozciągnąć, a tym bardziej nim zarządzać. Każda minuta ma 60 sekund (ta na fotelu dentystycznym też), a każda godzina ma 60 minut (ta spędzona na przyjemnym na odpoczywaniu też). To, co można zrobić, to zarządzać sobą tak, aby czas był moim sprzymierzeńcem. Jak?
  1. Zaplanuj sobie kilkudniową obserwację tego, czym wypełniasz swój czas (ten zawodowy i prywatny). Mogą temu posłużyć oddzielne karty: „Czas w pracy”, „Czas po pracy”. Po np. tygodniu, przeanalizuj zapisy. Zaznacz czynności, które pochłaniają czas, a nie są potrzebne, powodują raczej pośpiech w realizacji innych zadań. Uwaga! Nie każda czynność w czasie pracy zawodowej nienakierowana na obowiązki jest marnowaniem czasu. Zjedzenie śniadania czy oddech przy kawie w czasie „okienka” to ważne elementy higieny. Po takiej analizie zacznij zwracać uwagę na „pożeracze” czas. To pozwoli Ci nad nimi stopniowo zapanować.
  2. Podejmij refleksję nad swoim stylem radzenia sobie z obowiązkami. Może należysz do tych, którzy czują upływający czas, świetnie mieszczą się w terminarzach i potrafią precyzyjnie planować i realizować zaplanowane działania. A może należysz do tej grupy, która żyje, jakby „przez czas”, czyli ma kłopot z oszacowaniem czasu wykonania zadań, często nie dotrzymuje terminów, nie kończy zadań w wyznaczonym czasie, co powoduje, że piętrzą się zaległości i rośnie frustracja? Jeśli odczytałeś(-łaś) swój styl. Czas na działania, które zwiększą Twoją świadomość realizowania zadań w czasie. 
  3. Oddziel czas zawodowy od prywatnego. To ważne. Czasem korzystniej jest zaplanować dłuższy pobyt w szkole (np. o godzinę), w tym czasie skupić się na zadaniach związanych z przygotowaniami do dnia następnego, ale po wyjściu ze szkoły – już tylko sprawy prywatne, w tym przyjemności i odpoczynek.

Więcej na temat zarządzania czasem w artykule pt. „Czas zarządzać czasem”. Przeczytaj go TUTAJ.

Rozwiązuj problemy

Nikt nie jest od nich wolny, wielu z nich trudno uniknąć, a tym bardziej je zaplanować. Jeśli jednak otworzysz się na niespodziewane, może być Ci łatwiej skupić się na nowych zadaniach i na szukaniu sposobów rozwiązania trudności. Nie na emocjonalnym często przeżywaniu, że „znowu”, że „dlaczego”, że „może teraz ktoś inny”. Takie myślenie często wpycha w schemat obwiniania innych za swoje kłopoty i koncentrowania się na emocjonalnym oczekiwaniu, że inni załatwią coś za mnie. Takie myślenie jest naturalne na etapie zależności, ale w dojrzałej współzależności rozważam sposoby i możliwości rozwiązania, biorąc także pod uwagę zwrócenie się o pomoc. Np. wtedy, gdy ocenię, że potrzebne mi jest wsparcie specjalisty.

Zarządzaj stresem

Stres sam w sobie nie jest zły. Jest potrzebny, bo motywuje do zaangażowania (jeśli postrzegamy jakąś aktywność w kategoriach: przyjemne, pożyteczne, ciekawe, rozwijające) lub do ucieczki, unikania (gdy kojarzony jest z nieprzyjemnościami, zagrożeniem, bólem, cierpieniem). Może prowadzić do wypalenia, jeśli nie będzie kontrolowany. Można go wzmacniać ponad miarę, pielęgnując w sobie postawy zamartwiania się, perfekcjonizmu, kompulsywnego dążenia do osiągnięć. Postawy Zosi-Samosi, która wszystko zrobi najlepiej, więc przejmuje zadania innych osób. Postawy męczennika, który w milczeniu znosi piętrzące się trudności i ciągle daje z siebie 200% normy, bo przecież to zawód z misją, trzeba pomagać. Jeśli widzisz u siebie takie oznaki, dobrze jest zweryfikować swój sposób myślenia o zawodzie. Brnąc w takie postawy, szybko „wyhodujesz” wypalenia zawodowe i nie pomożesz już nikomu, a przede wszystkim bardzo obciążysz siebie, zarówno psychicznie, jak fizycznie (bo niekontrolowany stres to bardzo poważne zmiany wywołane działaniem wysokiego poziomu kortyzolu we krwi).

Więcej na temat stresu w artykule pt. „Nie stresssuj się!”. Przeczytaj go TUTAJ.

Bądź wyrozumiały(-a) dla siebie

Samorozwój zaczyna się od zrozumienia i zaakceptowania siebie. Nie musisz być doskonały(-a), nikt nie jest. Popełnianie błędów jest naturalnym elementem działania. Nawet najlepsi eksperci mogą się pomylić. To naturalne i bardzo ludzkie. Zatem, jeśli tak się stanie, po prostu to powiedz: „Popełniłem(-łam) błąd. Co teraz mogę z tym zrobić?”. I podejmij działania naprawcze: przeproś, jeśli ktoś ucierpiał, napraw szkodę, jeśli to możliwe, sprostuj, jeśli była to fałszywa informacja albo nie rób nic, ponieważ rzecz dotyczyła Ciebie i tylko Ty sam(-a) ucierpiałeś(-łaś) na skutek błędnej decyzji. Możesz też podjąć decyzje o wycofaniu się z jakiegoś działania, zmianie poglądów na jakąś sprawę czy zweryfikowania wiedzy o czymś/kimś.

Ciesz się i nagradzaj siebie za osiągnięcia

Naturalnym celem życia człowieka, do którego ma prowadzić także samorozwój jest poczucie szczęścia. A ono nie musi być czymś mglistym i niewyobrażalnym. Jest raczej stanem ducha tu i teraz. Jeśli codziennie znajdę czas na przeżywanie satysfakcji z małych osiągnięć, to może okazać się, że właśnie jestem szczęśliwy. A ten stan utwierdzam codziennie, wzmacniając samoświadomość własnych możliwości, samodzielności w podejmowaniu decyzji i poczucia współzależności wobec innych osób: daję i biorę, bo to jest prawo społeczności opartej na wzajemnym poszanowaniu swoich praw.




Maria Tuchowska
Nauczyciel dyplomowany, polonista i teolog. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy z dziećmi i młodzieżą w placówkach integracyjnych różnego poziomu, edukator, coach, przeprowadziła ok. 600 szkoleń z zakresu kompetencji psychospołecznych nauczycieli, prawa oświatowego, pracy z dziećmi i młodzieżą z różnego typu zaburzeniami. Specjalizuje się również w tematyce dotyczącej zagadnień związanych z obecnością rodziców w szkole.


Interesuje Cię ta tematyka? Przeczytaj również:

Najbardziej aktualne artykuły: